Tajemnicza, mądra opowieść o piętnastolatku, który ucieka przed nieszczęśliwą miłością do starego, pełnego przedziwnych antyków domu babki. W czasie tych niezwykłych wakacji w Różach ma okazję zaprzyjaźnić się z tą starszą damą i rozwikłać sekrety swojej rodziny. A dzięki duchowi czarnej bestii i rodzinnej relikwii - zębowi Napoleona - przekonuje się, że od prawdziwego uczucia uciec nie można...
Dolina Światła jest opowieścią o przyjaźni, miłości i władzy.
Szesnastoletni Marcel trafia do odciętego od świata sanatorium, położonego w tajemniczej dolinie okrytej buddyjską legendą. Diaboliczny dr Jael jest tu bezlitosnym despotą, a rówieśnicy Marcela żyją wśród intryg, zdrad i walk o władzę - jak dorośli w państwie totalitarnym. Marcel nie godzi się na nikczemności i łajdactwa. Tu, w Dolinie...
Szesnastoletni Marcel trafia do odciętego od świata sanatorium położonego w dolinie pełnej niezwykłych sekretów. Oprócz choroby przybija go sytuacja rodzinna - ojciec został właśnie oskarżony o malwersacje. Marcel szybko przekonuje się, że w zamkniętej społeczności sanatorium trudno o spokojną atmosferę. Jego rówieśnicy żyją tu w świecie pełnym intryg, namiętnych uczuć, wstydliwych tajemnic i przemocy....
"Ta powieść narodziła się z osobistego przeżycia. Przeżyłem dramatycznie i ciekawie wizytę mojego wnuka Filipa, który przyjechał do mnie z Australii i… dał mi popalić. A ja jemu.
Nie jest łatwo zrobić z nastolatka mężczyznę. Ja postanowiłem spróbować. Nie było to proste ani przyjemne - przynajmniej czasami - ale i Filip, i ja z sentymentem wspominamy naszą wspólną męską przygodę. Ogólnie rzecz...
"„Zmartwychwstanie Pudrycego" napisałem w Jerzwałdzie, inaczej w Skiroławkach - wsi wymyślonej przez mojego bliskiego przyjaciela Zbigniewa Nienackiego, który mnie do Jerzwałdu sprowadził i gdzie do dziś bywam często, choć Nienackiego już nie ma. Był wtedy stan wojenny. Stan wyjątkowy - tragiczny i paradoksalny zarazem, heroiczny i durny w skali prowincjonalnego miasteczka. Sam nie wiedziałem,...
"Zacząłem pracować nad tą książką chyba z dziesięć lat temu. Lecieliśmy Lufthansą do Nowego Jorku, w iluminatorze zobaczyłem stadko przelatujących ludzi, jak na obrazie Chagalla: jakąś całującą się parę, staruszka z kozą na postronku, dwie baby rozplotkowane, dzieciaki kopiące szmaciankę. Nie zwrócili na nas uwagi. Przyszło mi wtedy do głowy, że też bym sobie polatał. Później, na Manhattanie, pokazałem...