Anna wysiada na ostatniej stacji kolejowej z przeświadczeniem, że cholerne déjà vu istnieje. Oszołomiona myśli, że kupno biletu „byle gdzie”, a tym samym pójście na żywioł, to jednak nic dobrego. Stojąc przy opuszczonym budynku, cierpliwie czeka na pociąg, którym stąd wyjedzie. Po kilku godzinach stwierdza, że najlepsze, co może zrobić, to pogratulować sobie pomysłowości spowodowanej melancholią, która ją tu doprowadziła. Wreszcie trafia do miasteczka, które podbija jej serce swoim klimatem, ale także życzliwością mieszkańców. Nie zapomina o Alover i mężczyźnie, który ją zranił. Jednocześnie twierdzi, że Carlise jest idealne, żeby wyleczyć złamane serce.
***
„Oczy Nicolasa złagodniały i uspokoiły się. Ujął jej dłonie w swoje duże, silne ręce i splótł palce z jej palcami. Poczuł, że Anna zaczyna drżeć, ale patrząc w jej oczy, stwierdził, że na szczęście to nie ze strachu.
– Chcę ci zaproponować związek. Taki prawdziwy, z krwi i kości, bo znam cię na tyle, żeby wiedzieć, że takiego oczekujesz. Dla mnie to będzie nowość, ale pragnę spróbować, bo nie mogę cię stracić – odparł.” – Fragment powieści.