W czasach wielkiego zainteresowania życiem prywatnym gangsterów – czego dowodem jest popularność filmu „Świadek koronny”, serialu „Odwróceni”, dokumentu „Alfabet polskiej mafii” – autorzy „Bajek dla dzieci gangsterów” postanowili historię polskiej mafii pokazać w krzywym zwierciadle.
Jak opisać „Bajki dla dzieci gangsterów”? Najszybciej - jako skrzyżowanie „Rodziny Soprano” z „Miasteczkiem South Park”. I uwaga: to nie jest książka dla dzieci!, chociaż język „Bajek...” stylizowany jest na „opowiastki dla milusińskich” (nie mówi się, że ktoś kogoś zabił, tylko że zrobił mu „tratatata!”), tych opowieści nie można między bajki włożyć, bo ze szczegółami opisują kilkanaście lat, w ciągu których mafia z Pruszkowa i Wołomina rozpostarła nad Polską swoje złowrogie macki.
Mając zatem świadomość konwencji, czytamy o rycerzach-rabusiach z nienawidzących się księstw, pomiędzy którymi leży Wielkie Niczyje Miasto. Rycerze ci nie cofną się przed niczym, by zebrać jak najwięcej haraczy, przemycić mnóstwo spirytusu, ukraść setki karet i wysadzić w powietrze jak najwięcej wrogów. Rycerz Dziad nosi na tarczy herb Wołomina, a rycerze Pershing i Masa – barwy Pruszkowa. Niebieskie Oddziały nawet próbują zaprowadzić względny porządek, ale rycerze są zdecydowanie bardziej pomysłowi. Każdy coś niecoś o tym słyszał, ale nie każdy poznał szczegóły tych „legend”.