Dolny Śląsk, lata pięćdziesiąte XX wieku. Nad Polską unosi się duch stalinizmu. Trzech towarzyszy z bolesławieckiego komitetu zostaje wezwanych do Urzędu Bezpieczeństwa we Wrocławiu. Otrzymują niebagatelne zadanie: mają odnaleźć legendarny skarb templariuszy, potajemnie przewieziony w XIV wieku na tereny należące obecnie do Polski Ludowej. Sytuację komplikuje fakt, że bezcennego ładunku szukają także bezwzględni bolszewicy z GRU. Kluczem ma być rzekomo zastępca sekretarza UB powiatowych struktur, Franciszek Trol, potomek słynnego admirała. On sam, nieświadomy czyhających na niego zagrożeń, prowadzi beztroskie życie bawidamka i utracjusza. Gdy dociera do niego, o co toczy się gra, postanawia rozpocząć prywatne poszukiwania i na własny rachunek włączyć się do wyścigu…
– Pytanie zasadnicze jest takie – wtrącił się Antoni – co robimy dalej? A ty musisz nam powiedzieć, co wiesz – zwrócił się do swojego zastępcy. – Dlaczego stałeś się tak cenny dla tajnych służb, naszej i sowieckiej? Dlaczego my staliśmy się zakładnikami tego, czego od ciebie oczekują?
– Nie wiem, ale wydaje mi się, że ma to związek z Chwarszczanami, czyli miejscem mojego urodzenia. Może chodzi o moją rodzinę, jej pochodzenie… – Zamyślił się. – Chwarszczany były siedzibą templariuszy.
– Jaki związek może być między tobą a templariuszami, by tak zainteresował komunistów i ich zbrojne ramię? Ba, dwa ramiona!
Trol pokiwał głową w geście wyrażającym ni to bezradność, ni to zadumę.
– Muszę się tam dostać. Może z waszą pomocą znajdę odpowiedź.