Do napisania tych wspomnień skłoniła mnie rodzina. Zwykle potrzeba taka wyłaniała się regularnie w trakcie naszych spotkań, kiedy to wspominaliśmy dziadków, rodziców i nas samych, przywołując z pamięci wydarzenia, anegdoty i zwykle zabawne epizody z dawnych lat. Wtedy też wychodziło na jaw, że pamiętam znacznie więcej niż inni, z racji swojego starszeństwa i niezwykle żywej pamięci. I w końcu padła propozycja: napisz, bo znasz fakty i wydarzenia, o których my nie mamy pojęcia. Więc u genezy miało to być ujęcie nieco krotochwilne, bo pomysł zrodził się z anegdot. Zabierałam się za to pisarstwo jakoś bez zapału. No bo co znowu takiego zabawnego jest w tym, że najmłodszy brat Piotruś, posłany przez dziadka po piwo, kupił ciemne, jako że jasnego nie lubił, i w dodatku wypił połowę po drodze, nim doszedł do domu. Albo co znowu niezwykłego, że łakomczuch Janek, mój młodszy brat przepadający za słodyczami, poobgryzał mamie torty imieninowe z zemsty, że nie mógł ich spróbować, a przy gościach zamknięty w pokoju obok, dramatycznym szeptem pytał co chwila: „– Już?!”, co znaczyło: czy mama wreszcie serwuje te torty, bo on do późnych godzin nie będzie czekać na swój przydział! Albo jak zirytowana mama krzyknęła do awanturującego się, zawsze niezależnego Janka: „– Milcz, jak do mnie mówisz!!!”.
fragment Wstępu