Miłość, która przychodzi późno, bywa tą najpiękniejszą w życiu.
Małżeństwo Małgorzaty nie legło nagle w gruzach, raczej ulegało powolnej erozji. Teraz, gdy rozstanie stało się faktem, kobieta dzieli swój czas między pracę zawodową a rozwijanie artystycznej pasji. Potrzebę bliskości realizuje głównie w relacjach z dwojgiem prawie dorosłych dzieci. Sama siebie postrzega jako kobietę spełnioną, która nie stroni od ludzi, ale też nie szuka nowego mężczyzny. Gdy jednak przypadkiem poznaje Łukasza, uzdolnionego prawnika, nie zadaje sobie pytania, czy kolejny związek to dobry pomysł.
Choć nie wierzy w przeznaczenie, czuje, że zaczyna się spełniać jakaś magiczna przepowiednia. Łukasz – mężczyzna na wskroś racjonalny – doświadcza tego samego. Wzajemnej fascynacji nie towarzyszy snucie żadnych planów na przyszłość – oboje pragną nacieszyć się sobą tu i teraz. Czy oswoją lęk przed intensywnością tego uczucia? Jak potoczą się losy ich późnej miłości?
Rys takiego mężczyzny wracał do niej czasami w snach, czasem w czyimś spojrzeniu. W takiej twarzy nie zobaczy się roześmianych oczu, podniesionych kącików ust gotowych do wybuchu wesołości. Ale też nie ma zaciętości warg, grubej bruzdy pomiędzy brwiami. To inteligencja znaczy twarz i wypełnia aurę, którą inni muszą zastąpić dowcipem i oratorskimi popisami.
Wszystko to miała za chwilę odkryć w mężczyźnie, który stał obok niej. Ciemne włosy gdzieniegdzie przeplecione srebrem opadały miękko na boki czoła i kark. Były jak szlachetne obramowanie interesującego obrazu.