Gdzie kończy się niewinność, tam zaczyna się… gimnazjum.
Łódź z początku dwudziestego pierwszego wieku to miasto kontrastów. Z jednej strony prężnie rozwijająca się aglomeracja, z drugiej – wciąż nierozwiązane problemy z ubóstwem i wykluczeniem społecznym. Właśnie do takiego środowiska trafia młody chłopak, przez rówieśników zwany Lektorem, przez matkę Niniusiem, a przez ojca Synkiem. Przeprowadzka do Łodzi to pierwsze tak poważne wyzwanie w jego dotychczasowym życiu. W nowej szkole Lektor będzie musiał wtopić się w tłum dzieciaków z rozbitych rodzin, nauczyć się dyskutować ze sfrustrowanymi nauczycielami i odpierać ataki kiboli, których interesuje odpowiedź na tylko jedno pytanie: „Widzew czy ŁKS?”. Życie przygotowało dla niego trudną lekcję, którą zapamięta na zawsze. Czy na przekór otaczającej go beznadziei uda mu się zachować niezależność i szacunek do siebie?
Widzisz, województwo łódzkie pod tym względem jest trochę jak NRD i Berlin Zachodni, to znaczy biali w zachodniej części miasta, a czerwoni na wschodzie i wszędzie dookoła, w całym zasranym województwie. Ja zaś miałem zamieszkać trzy przystanki od stadionu ŁKS-u. Zajebiście, co nie? Było jeszcze gorzej, bo przeprowadziliśmy się, jak miałem trzynaście lat, co – jak już się pewnie domyślasz – oznaczało tylko tyle, że akurat czas był iść do gimnazjum.