Dom opieki św. Wita jest taki sam, jak inne ośrodki, a zarazem zupełnie inny. Ludzie, którzy tworzą to miejsce, mają w sobie coś szczególnego – Kuba z chorym psychicznie psem, snujący się po kątach nocną porą Dionizos, zapisujący zeszyciki Sven, uroczo naiwny Olaf, tajemniczy gość z pokoju numer czterdzieści jeden czy Ryszard, któremu brak jednego elementu w równaniu mówił o wiele więcej niż każdy element z osobna. Pytania, na które nie sposób odpowiedzieć bez wahania, trudne decyzje i nieoczywiste oczywistości są tu na porządku dziennym. Jest jeszcze Bez Sensu w swoim kocim wydaniu i głupiejące od światła ćmy, a między słowami ostrzeżenie przed wszystkimi świętymi idiotami…
A może problem polegał na tym właśnie, że myślał? Idioci też myślą, więc myślenie nie może być wartością samą w sobie. W końcu myślenie zmitrężone na głupoty skutkuje stanem żałoby nad każdą jedną szarą komórką, która padła, myśląc, że walczy w słusznym celu. Ludzie lubią puszczać samopas swoje myśli, co rzadko kiedy prowadzi do odkrycia dziewiczego lądu, a częściej do produkcji myślośmieci, których nie było wcześniej i nie będzie później. A przecież myślenie to czas.