Dwie dziewczyny biegną przez korytarz gimnazjum, trzymając się za ręce. Z czułością dotykają swoich dłoni, ciepło uśmiechają się do siebie. Przyjaciółki? A może to początek miłości, tylko żadna z nich jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy? Obie wiedzą natomiast, że jest w tej ich niezwykle bliskiej relacji coś niewłaściwego, zakazanego, coś, co lepiej ukrywać przed światem…
Dwadzieścia lat trwała droga Magdy i Kasi do akceptacji swoich uczuć i przyznania się do nich przed sobą, przed znajomymi, a wreszcie przed konserwatywnymi rodzinami z małych miejscowości na zachodzie Polski. Ich poruszająca historia udowadnia, że nie warto milczeć i z zaciśniętymi zębami spełniać oczekiwań innych. Bo milczenie zabija od środka. Jeżeli nie zatrzymasz się na chwilę i nie posłuchasz siebie, to mimo najszczerszych chęci nigdy nie
osiągniesz tego, o czym marzysz.
Był wietrzny i chłodny wieczór. Na molo próżno było szukać takich wariatów jak my. Cieszyłyśmy się, że mamy tyle prywatności. A najbardziej radowała się z tego Kasia. Kiedy tak spacerowałyśmy, była jakaś nieswoja. Zauważyłam to, ale pomyślałam, że pewnie jeszcze trochę gniewa się z powodu wcześniejszej kłótni. Dlatego zbagatelizowałam jej zachowanie. W pewnym momencie stanęła przy jednej z ławek i zapatrzyła się w ciemny horyzont – tam, gdzie trudno już było oddzielić morze od nieba. Nagle szepnęła do mnie poważnym i trzęsącym się głosem: „Usiądź!”. Stanęłam przed nią zdezorientowana i przerażona zarazem, bo nie wiedziałam, co się dzieje. Serce zaczęło mi mocniej bić. Do dziś nie wiem, czy ze strachu, czy podświadomie czułam, co może się zaraz wydarzyć. Nawet teraz, kiedy piszę te słowa, znowu odczuwam ten sam lęk…